Zapraszamy na spacer
Już jadąc do nas polną drogą z Piątkowa widzieli Państwo rozległą wydmę po prawej stronie.
A tak wygląda ona widziana zza naszej stodoły.
150 m dalej idąc po płaskowyżu, dochodzimy do stromo opadającej skarpy i stajemy oczarowani widokiem kanionu rzeki Lubianki i jeziora Piotrkowskiego. Za jeziorem widać w całym majestacie naszą wydmę. Kopiec na środku doliny "Wzgórze Zamkowe", to miejsce na którym stał kiedyś wczesnośredniowieczny gród Rudaw. Zabytek czeka spokojnie na swoich archeologów. Nasi sąsiedzi na których ziemi znajduje się gród pokazali nam dokument wpisujący wzgórze na listę zabytków archeologicznych, a Agnieszka
pozwoliła skopiować gazetkę ścienną którą kiedyś robiła na temat wzgórza "Szaniec Rudaw". Na stronie internetowej Nowogrodu znaleźliśmy następującą wzmiankę:
"W skład nowogrodzkiego kompleksu osadniczego wchodziły w tym czasie, wymienione po raz pierwszy w 1258 r. obok domniemanego grodu i wsi Nowogród, gród i wieś Rudaw, wsie Sitno, Pomorzany oraz miejscowość Młyn (Bierzgło?), położona najprawdopodobniej na pobliskiej strudze Lubiance, pomiędzy późniejszymi osadami młynarskimi Bierzgło, Gapa, Dolnik.
Schodzimy w dół po bardzo stromej ścieżce na wzgórze zamkowe. Jest to wspaniały punkt widokowy na jezioro Piotrkowskie. Dostęp do jeziora z brzegu jest bardzo utrudniony bo niestety, jezioro zarasta. Jest to oaza ciszy, nic tylko w spokoju podziwiać widoki.
Tak ze wzgórza wygląda skarpa po stronie zachodniej.
A tak grobla po której kiedyś biegła droga do grodu Rudaw.
Od północy dolina jest porośnięta drzewami.
Zeszliśmy ze wzgórza zamkowego i po jazie regulującym poziom wody w jeziorze Piotrkowskim weszliśmy na wydmę. Widok na zachodnią stronę jest imponujący.
Na wschodnią stronę wydmy poszliśmy przez las.
Wyszliśmy prosto na piękne jeziorko "oczko" polodowcowe.
Parę metrów dalej następne jeziorko. Powschodniej stronie wydmy jest 5 takich oczek.
Za wydmą kolejna dolina polodowcowa na skraju której pasły się dwie prześliczne krowy, z wdziękiem pozujące do zdjęć.
Odeszliśmy już tak daleko, że zadzwoniliśmy by Dziadek zabrał nas do domu samochodem. Już z samochodu zrobiliśmy na pożegnanie dwa zdjęcia naszej wydmy od strony północnej.
Byliśmy wszyscy piekielnie głodni, barszczyk i kanapki przygotowane przez Mamę zniknęły błyskawicznie ze stołu w oka mgnieniu.
Wieczorem Dziadek tyle nam opowiadał o lodowcach, morenach, drumlinach i pradolinach, że chyba zrobimy jakiś rajd po okolicy..., ale o tym chyba napiszę innym razem.
Powrót do strony głównej